środa, 31 lipca 2013

BraveStarr - The movie // inspiracja dla Lost Colony?

Są takie rzeczy, które pamiętamy z dzieciństwa, a wymieniamy je przy każdej okazji podkreślając, że "Kiedyś to były czasy". Często robimy, to dość nie słusznie. Okazuje się, że piwo sprzed lat tak na prawdę było nie dobre, słodycze miałkie, a filmu nie da się oglądać.

BraveStarr z 1988, to film z mojego dzieciństwa. Fascynował, dawał inspiracje, był ukochanym filmem z VHS (jak kilka innych które przytoczę). Po latach postanowiłem zmierzyć się z tym tytułem.
Film to Space Western. Powiem, że fani pulpu i campu powinni zacząć zacierać ręce.
Nie ma się co oszukiwać jest to bajka dla dzieci. Jednak ilość inspiracji, wręcz powala.
Kosmiczny statek, na kształt totemu. Magia wpływająca na technologie. Mistyka, obce rasy, twardzi przeciwnicy, motywy komediowe, wierzchowce pojazdy... to potrafi oczarować!
Dodatkowo jest to zrobione, z wyczuciem. Co ciekawe, film korzysta, z He-manowego schematu. Moc pochodzi, z totemów zwierząt.
Dziki zachód został ujęty bardzo dobrze, mamy wszystko co na dzikim zachodzie stereotypowe. Uwagę przykuwa grabarz robot, rozdający każdemu będącemu w zagrożeniu wizytówki.


Czy film nie ma wad?
Film pędzi, pomija pewne sprawy, ma się potężny niedosyt po filmie. Dodatkowo walki są chaotyczne, czasem jakiś przeciwnik przewraca się dwa razy, w ten sam sposób!

Ocena: 7/10 warto, jednak troche pędzi, a także walki są popsute!

Ocena nostaligczna: 10/10 mało się nie rozpłakałem, jest tu wszystko, kowboje, lasery, bestie, kosmos, magia... OGLĄDAĆ!

PS. Zamówię Lost Colony- czyli Deadlands w kosmosie:D

poniedziałek, 29 lipca 2013

Weekend bez facebooka - Gniewosz Ciemny

Jestem fanem piwa ciemnego. Zarówno lekkie, jak i ciężkie, dark lagery, stouty, portery, każdy ciemniak jest dla mnie. Na pierwsze weekendowe testy, załapał się ciemniak od Gniewosza. Piwko to jest pakowane w sympatyczny bączek, jestem fanem bączków. Podobają mi się głównie dla tego że mają idealną pojemność do degustacji. Dodatkowo, bączek to porcja piwa która znika zanim się ogrzeje.

Po otwarciu bączka, czas napełnić kufelek:). W tle widać wędki, a w pierwszym planie, bardzo ładny widok. Niestety znika on po chwili, ale o tym za moment.


Zapach lekki, słodowo-karmelowy, kojarzy się z melasom, czuć lekko chmiel. Niestety ten bardzo przyjemny zapach, zabija metaliczność.
Metaliczność ta też jest obecna w słodkowo goryczkowym, smaku piwa. Niestety na nic aromaty, na nic paloność, metaliczność czuć.






Piana chociaż wydaje się śliczna, drobno ziarnista, po chwili łapie duże bąbelki i znika. Znika dość szybko. Kolor jest ładny ciemna bursztynowa czerwień, wchodząca w czerń.
Piwo jest lekkie, bardzo pijalne, znika szybkość. Gdyby nie metaliczność było by solidnie, tak jest tylko średnio.


Może to wina tej warki, a w innych jest inaczej. Piwko jest tanie, warto zaryzykować.

Oceny pomagał mi ustalić brat, niezależnie je zapisaliśmy, a potem wyciągnęliśmy średnią. Finalnie wygląda to tak:

Zapach 3/5
Wygląd 3/4
Piana 2/4
Smak 8/15
Odczucie w ustach 4/6
Ogólne wrażenie 3,5/6

 Podsumowując 23,5/40


Weekend bez facebooka - Zło filmy cz. 2- TO (IT) czyli Stephen King Atakuje

Boje się filmów, opartych na podstawie twórczości Kinga. Seriali i miniseriali na tej podstawie boje się jeszcze bardziej. Co w nich strasznego? Wszystko! Od razu zaznaczę, że to wszytko to aktorstwo, fabuła, zdjęcia, logika, wszystko oprócz najważniejszego. Filmy nie straszą.
Jest to film oparty na książce, o tym samym tytule. Książki nie czytałem, natomiast mamy to, co King uwielbia umieszczać w swoich dziełach. Małe miasteczko, dzieci, przeszłość, i coś co straszy.
Dodatkowo nie wiemy czemu straszy, a zło jest od razu nam pokazane w pełnej okazałości. Jeżeli panicznie się boicie czerwonych nosków to będziecie się bać. Ale jeżeli klauny was nie prześladowały, w okresie dzieciństwa, to będziecie czuć się zażenowani.
Dodatkowo wiecie co to retrospekcja? Twórcy też wiedzieli, po pięciu przestałem liczyć, nie miało to sensu. Pierwsza część jest jedną wielką retrospekcją (są dwie części), poprzeplataną z wydarzeniami "aktualnymi".
To nie działa, pytanie brzmi po co? Nie wiem, może w książce się to i sprawdzało, ale w filmie reakcja na retrospekcje jest równa reakcji na chorobę weneryczną u lekarza...
Sam strach wyzwalany jest beznadziejnie, mamy baloniki z krwią, klauna, zęby, łobuzów, i rury lejące wodą...

Postacie są sterotypowe i płaskie, a ich przyjaźń jest może i dobrze pokazana... jednak nie można się skupić na postaciach bo narracja przeskakuje, próbując pokazać retrospekcje wszystkich, nie pozwala się przywiązać do nikogo.

A potencjał zło filmowy? Film przez pierwsze 30 minut wydaje się zabawny, da się pośmiać z drętwego aktorstwa, głupiego straszenia, jednak po chwili staje się nudny i męczący... 

Mówiłem że to dopiero pierwsza część? Druga to powrót starej ekipy, i walka ponowna ze złem. Wturne, nudne, nie straszne....

Dodatkowo film nie ma atmosfry, a o straszeniem dźwiękiem, światłem, napięciem nie ma nawet mowy...


ocena filmu 
3/10 - kiepski, wtórny, nudny, plaski, nie stara się, boże .... nie oglądać, chyba że jesteście masochistami
potencjał zło filmowej przyjemności
3/10 - wyczerpuje się po 30 minutach, potem jest jak wolno kręcące się wiertło, które stara sie przebić przez czaszke przez 1,5 godziny. 3 godzin na raz, nie da się obejżeć.

Weekend bez facebooka -Skrót do R'lyeh



 
Od razu przyznam, Zew Cthulhu jest dla mnie „tym systemem”. Od niego zaczynałem, w niego najwięcej grałem, to przy nim przeżyłem okres największej fascynacji RPG. W czasach kiedy oWOD-owcy i Warhammer-rowcy, się kłócili jak grać, dlaczego i po co, tak jak większość graczy Zewu miałem to gdzieś.
Wręcz poczułem się kiedyś obrażony, kiedy na jakimś wykładzie lokalnego RPG fejma, o historii rpg i tym w co się gra, dowiedziałem się że w Polsce to się gra w Warhammera, Woda i ewentualnie w Cyberpunka. W tym Zew to nisza i nikt w to nie gra... Cóż prawda jest inna, dodatkowo chyba oprócz DND, to jedyny system RPG w Polsce, który miał 3 wydania! (chyba że o czymś nie wiem).
Cóż, to chyba nie świadczy, o tym że gracze Zewa nie istnieją, a raczej o tym że mają gdzieś kłótnie.
Czym natomiast jest Skrót? To zbiór artykułów, z zamierzchłych czasów. Niestety, nie jest to coś na co czeka każdy gracz, czyli nie jest to „Kompletny podręcznik straszenia”. Dodatkowo nawet nie jest. to zbiór któremu do tego jest blisko.
Jest to zbiór artykułów które są połączone paroma cechami wspólnymi, czyli są to mity, prowadzenie w stylu mg który jest odpowiedzialny za wszystko i biczuje się przy porażce, a także łączy te artykuły osoba autora.
Z tego drugiego powodu, po pierwszym przeczytaniu czułem niesmak. Dla mnie taki styl to relikt przeszłości, jednak prawdziwej przeszłości. Kiedyś faktycznie, jeżeli gracze śmiali się na sesji to była to tylko wina mistrza gry, który powinien się ukorzyć, wspiąć na wyżyny by sprzedać mroczność. Dziś już patrzymy na problem szerzej.
Po pierwszym przeczytaniu, mnie odrzuciło. Natomiast korzystając z weekendu bez internetu, przeczytałem ten podręcznik jeszcze raz. Podchodząc do tego podręcznika jak to kawałka historii, odkryłem w tym nowy potencjał.
Jest to podróż do przeszłości i okresu który minął. Jest to przesadzony, jednostronny zbiór z średnią przydatnością. Jednak znajdują się tam przydatne rzeczy. Niestety jest ich nie wiele, nie wszystko też dotyczy ZC i straszenia.
Po kolejnym przeczytaniu twierdzę, że warto. Z tego co wiem, to na cda.pl można tanio kupić (koło 6zł) za tą kasę warto. Ja mam papier, za te 35 zł też warto. Mam nie żałuje

- Przydatność 5/10
- Wartość historyczno/nostalgiczna 7/10

6/10 ale PDF kupcie bo tani i warto, dla ciekawej lektury, a także dla małej podróży w przeszłość:)



wtorek, 23 lipca 2013

Zło-filmy cz. 1 - Necronomicon - nie tak wielki hołd, dla wielkiego autora

Necronomicon, film z 1993 jest pewnym hołdem dla Lovecrafta. Co ciekawe sam mistrz w nim występuje. Oczywiście nie jako aktor, a jako postać która jest pewnego rodzaju narratorem opowieści. Nie opowiada, lecz jest twórcą.
Film przedstawia mistrza, podczas tworzenia opowiadań. Ślęcząc on nad Necronomiconem, ryzykuje życie by przedstawić swoje dzieła światu.
Konstrukcja filmu jest prosta. Trzy historie, które są dość proste i luźno powiązane z Lovecraftem, całkowicie nie związane są połączone w prosty sposób kilkoma szczegółami.
Jednak film jest pewnego rodzaju potworkiem. Efekty są komiczne, fabuła nie za mądra. Dodatkowo widzimy rażące błędy. Lovecraft jako postać lat 1890 -1937r. opowiada historie z lat 90tych. Przez to czuć, że film sam siebie poważnie nie traktuje.
Dodatkowo, daleko temu dziełu do klimatu samotnika z Providence. Atmosfera to nie wyobcowanie, wrzucenie postać na przeciw nie pojętemu złu, a wyskakujące bestie z szafy. Jedna nawet jest z dnd;). Zbyt podobna jest jedna bestia, do Beholdera!!!
Aktorstwo, nie powala, efekty nie powalają, klimat nie powala, scenariusz nie powala... A jednak czuć specyficzną przyjemność płynącą z tego dzieła.

Film zahacza lekko o zło-filmy, jednak nie jest całkiem zły.

5/10 - oceniając racjonalnie, jednak dodaj 1,5 punkta za Lovecrafta i za pewną dziwną przyjemność związaną, z oglądaniem tego filmu.

Skala przyjemności 7/10:]

W teorii nie polecam, w praktyce musisz to zobaczyć;)
ps. Film nie straszy;)

Nie traćmy czasu....

Ot, prosty test możliwości mobilnego blogowania. Chociaż nie do końca... Codziennie rano, czy popołudniu widzę ten sam obraz. Ludzi którzy tracą czas. Dla mnie to są prawie dwie godziny czasu, drogi do pracy i do domu. Czas ten można wykorzystać na szereg sposobów. Książka, audiobook, film na naszym smartfonie, czy nawet gra. Nie wspominając i rozmowach. Czasem mam chęć zacząć akcje pt. "nie czytasz, ustąp miejsca kolesiowi z książka".
Dziś jestem kolesiem, z książka. Jutro będę kolesiem, z podręcznikiem rpg. Wieść niesie, że jest teraz światowa akcja czytania RPG, w środkach komunikacji. Co szkodzi spróbować. Rouge Trader i Dzikie Pola  same się nie przeczytaja! Chociaż pragnę zacząć coś dużo ciekawszego;)
Czy to coś da? Nie wiem, ale chyba warto spróbować!
A wy nie siedźcie, w busach. Zróbcie coś z czasem!

poniedziałek, 22 lipca 2013

A na sesji - piwo! Trybunał niefiltrowany


To moja pierwsza recenzja piwa i olbrzymie się stresuje. Jestem fanem piwa, piwa dobrego, ciekawego. Próbuje i eksperymentuje zdecydowanie jako amator. Chce się też podzielić odkryciami.

Oceniać będę:
- Zapach maksymalnie 5 punktów
- Wygląd maksymalnie 4 punkty
- Piana maksymalnie 4 punkty
- Smak maksymalnie 15 punktów
- Odczucie w ustach 6 punktów
- Ogólnie wrażenie 6 punktów

Maksymalnie 40 punktów.

Na pierwszy rzut idzie Trybunał Niefiltrowany. Pierwszy raz pije to piwo. Jak i pierwszy raz pije piwo z tego browaru. Butelka to klasyczny bączek, a sama etykieta bez większych wodotrysków.

Piwo ma 5%, a ekstrakt nie podany.
Po nalaniu obfita piana, która szybko z drobnego maczku zamienia się w duże bąble i znika. Kolor to słomkowy brąz, a same piwo jest nieprzejrzyste.
Zapach chlebowy, kwaśny, a po chwili pojawia się papier toaletowy... efekt zdecydowanie nie pożądany, jednak nie jest mocny (lekkie utlenienie? data do 11.01.14). Po chwili czuć alkohol, taki jak w piwie 8 procentowym.
Smak chlebowy, z alkoholową nutą, czuć po ogrzaniu papier toaletowy (na samej końcówce)... Goryczki brak (to jest pils no hallo... jeszcze się bezczelnie chwalą goryczką). Jest coś co próbuje się pojawić, jednak nie wygrywa z resztą.
Odczucie w ustach... wysycenie niskie, czuć fakturę piwa, w postaci małych ziaren drożdży w ustach. Jest to dość przyjemne.





Zapach 2
Wygląd 3
Piana 2
Smak 6
Odczucie w ustach 5
Ogólne wrażenie 3

21/40

Podsumowanie:
Czy polecam? Za cenę za którą zakupiłem (1,5 zł za bączka w promocji), jest ok. Jednak, nie jest to coś, czym można się delektować. Zapychacz i nic więcej. Tragedii nie ma.

Rooibos zielony - po prostu delikatny rooibos


Rooibos zielony. Naturalna odmiana Rooibosa,która nie przechodzi fermentacji, a jest suszona.
Napar miodowy, słodkawy. Bardzo delikatny. Dobry i tyle można o nim powiedzieć ot delikatny rooibos. Doskonały na zimno. Parzymy go w 96 stopniach przez 5 minut.
Nie posiada kofeiny, natomiast posiada witaminy i przeciwutleniacze. Co ciekawe, polecany jest kobietą w ciąży. Jak kogoś zacznę nim poić niech ma się na baczności;)

Listki ma drobniutkie, a sam rooibosik pochodzi z Afryki i nie ma nic wspólnego z herbatą.

Cena/jakość 6/10 6 zł za 50 g, sądzę, że to trochę dużo za rooibosa z Oxalisa, jednak jakość dobra. Tragedii nie ma.

Smak/jakość 7/10 Jakość dobra, ale nie jest to coś co chwyta za serce. Solidny rooibos i nic więcej.

Ogólnie 6,5/10 do codziennego picia, nic specjalnego jednak dla fanów rooibosa polecam.

Zgadnijcie co to za książka w tle herbatki;)

Nie bądź zgredem - kup DVD z Dreddem!

Nie bądź zgredem! Kupuj! Każde DVD przybliża szanse na Dredd 2. Chociaż się nie sprzedał w kinie, sprzedaż DVD jest oszałamiająca. Jest szansa, że powtórzy chociaż, w drobnej części sukces Blade Runnera. Warto, na prawdę warto.

Film nie osiągnął w kinie gigantycznego sukcesu, nie był obsadzony przez gwiazdy, a nic nie zapowiadało hitu. Ludzie się nie poznali, a szkoda. Szczególnie, że w 3d ten film był na prawdę dobry.

Fabuła jest prosta, akcja gęsta od krwi, a sam film brutalny i bardzo ładny.

W odróżnieniu, od części z Sylwestrem, Dredd jest wreszcie dredem, twardy koleś, który potrafi mówić po angielsku, nie ściągający hełmu! Bardzo dobrze, prawdziwy Dredd nigdy go nie ściąga. Faktycznie, aktor daje sobie radę grając tylko szczęką. Film zawiera dużo klimatu, dużo akcji. Chociaż ma swoje wady. Aktorka grająca mamę bardzo się stara, jednak twórcy dali za mało miejsca jej postaci. Niestety nie ma godnego tła, znanego fanom komiksu. Chociaż jest ciekawą postacią filmu, to czuć ten brak.

Co co efektu to proste kino akcji, z ukochanym Dreddem. Scenki spowolnienia są bardzo fajne, ogólnie klimatem film też podbił moje serce. Jednak czegoś tu brak...

8/10 - załużone 8, od fana Dredda. Film lepszy, od starej wersji, postać lepsza. Dla nie fanów niestety jest to 7/10. Jednak i tak warto. Dobre, solidne kino akcji, w starym stylu.

Łydko skala filmowa

Jak oceniam filmy (dla wyjaśnienia)

1-2 - filmy szkodliwe dla gatunku ludzkiego
3-4 - szkodliwe dla środowiska, są odpowiedzialne za śmierć słodkich króliczków, lub wymieranie lasów deszczowych
5-6 filmy w pewnych aspektach solidne w innych kiepskie, często nijakie, pozostawiające uczucie straty czasu
7-8 filmy solidne i godne polecenia
9 - filmy doskonałe, nie wykrywalne przez radar! Idź do kina!
10- Filmy kultowe, kup figurki, idź do kina więcej niż raz, kup dvd!

niedziela, 21 lipca 2013

Czy Iluzja jest oszustwem, czy prawdziwą magią.

Idąc na ten film, miałem zerowe oczekiwania. Po prostu, do kina poszedłem w miłym towarzystwie. Wcinając Kinder Bueno, a także Pringelsy, zasiadłem w fotelu.

Pierwsze chwile mnie zaintrygowały, iluzjoniści, tajemnicze karty... a potem efekty specjalne. Odrobina magii ze mnie uleciała. Kino to magia, pokazanie magii, w taki sposób by była jak najbardziej realna, jest celem sztuczki. Pokazanie płachty, która jest dorabiana komputerowo, psuje efekt. Dodatkowo jest to zbędne. Jednak dałem filmowi szanse.

Pojawia się Morgan Freeman, chyba jedyna ciekawa postać tego filmu. Co robi? Od ręki tłumaczy sztuczkę. Film jest przez to pozbawiony magii.
Dodatkowo sztuczki, to nie iluzję, zdolność iluzjonistów, oszustwo przed ludźmi, lustra i mgła... to UWAGA SPOILER przelewy bankowe. Nie ma w tym magii.

Motywacja bohaterów, jest bardzo słaba. Ciężko w nią uwierzyć.
Dodatkowo nie wiadomo kto jest głównym bohaterem, narracja jest bardzo rozbita. Żaden z bohaterów, oprócz Freemana nie jest dobrze rozwinięty.


Zakończenie, jest kiepskie. Do przewidzenia na bardzo wczesnym etapie.

Największym problemem jest magia, to musi być prawdziwa sztuczka. Sztuczka przedstawiona tak jak w tym filmie, nie robi wrażenia. Nie zastanawiamy się jak, wiemy że to co najwyżej magia kina...



Co wyszło? Ładne ujęcie, kilka prawdziwie wyglądających sztuczek, potężny pomysł który ma potencjał (nie wykorzystany), chce się więcej. Są jednak osoby którym bardzo się ten film podobał. Oczarowani pomysłem, zemstą, obsadą dobrze się na nim bawią.


5/10 Ja się nie bawiłem rewelacyjnie, jest nijako. Magia bez magii to nie dla mnie. Jednak są elementy, które się bronią.

Zło-filmy, Seans złofilmowy - ogłoszenie+zbieram pomysły

Zbieram się za "Zło- Filmy", czyli filmy tak złe, że aż fajne.
Na liście:

1. Troll 2
2. The Room
3. Yor
4. Kac WaWa

A także, za stare filmy fantasy/sifi, o których nie wiem czy są zło-filmami czy po prostu filmami, ze minionej epoki.
1. Lodowi piraci
2. Sędzia Dredd (widziałem, ale muszę sobie przypomnieć )
3. Mściwy jastrząb
4. Prisoners of the Lost Universe

Obejrzę, zrecenzuję, ocenię w skali filmowej (czy dobry - czy zły), a także w zło- filmowej ( czy jest tak zły, że warto).

A może ktoś ma jakąś propozycję:>

Pacific Rim - jedyna słuszna recenzja!



Na prawdę nie rozumie, dlaczego ludzie hejtują ten film... przecież tam wielki robot, wali po łbie bestie, tankowcem!!
Bo fabuła, bo postacie ? Serio? Ludzie TANKOWCEM!

Od początku. Czym jest ten film? Prostym filmem mającym nam pokazać wielkie roboty, walące po głowie bestie! Jest to pewne marzenie, które chował w sobie prawie każdy chłopiec. Dodatkowo jest zrobione dobrze. Jednak w tym filmie jest coś więcej, jest to hołd dla anime (Evangeliony itd), filmów o potworach z Japonii (Godzilla). Ma to zalety, jak i wady. Postacie są, stereotypowe, ale da się je oglądać. Dodatkowo dostają odpowiednią ilość czasu. W tym dwie postacie są genialne ( Idris Elba, Ron Perlman).

Klisze zwracają na siebie uwagę, mamy ciężki rosyjski jagger, kung fu jaggera z Chiń. Jednak oglądając to, nie czujemy by był to problem. Mamy też typowych do bólu naukowców, ale są sympatyczni.


Film ma też jedną cechę. Jest piękny! Niesamowicie piękny! AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! Piękno to uderza już w scenie przed napisami.

Dodatkowa cecha, postać grana przez Idris'a Elba jest idealna do następnej produkcji tej marki. Jak będzie trzeba zbierać podpisy, ja się podpiszę na pewno.


Podsumowanie:

Ma wady, klisze, kicz, ale jest to film szczery, ma humor, emocje, piękno i nie udaje tego czym nie jest. Jest to film o potworach!

10/10 dla mnie, chciałem takiego filmu, oczekiwałem, pragnąłem wielkich robotów i bestii. Ja chce więcej.

8/10 obiektywnie, jak idziesz się bawić na prostym monster movie, nie będziesz zawiedziony.

Jak szukasz głębi fabuły, drugiej Odysei Kosmicznej... serio? Człowieku, to film ,o robotach  walących bestie, po głowie statkiem. Wrzuć na luz.

Uniwersytet Potworny - Nudne potwory z Pixar?

Lubie "Potwory i Spółkę", to godne kino familijne. Spodoba się dzieciom, da trochę radości dorosłym. Na dodatek fajnie bawi się tematem, a także dobrze gra na emocjach. Do postaci się przywiązujemy, a film potrafi zaskoczyć.

Inaczej jest z "Uniwersytetem".Kreatywność z poprzedniego obrazu, już nas nie zaskakuje. To co widzimy, już znamy. Sama szkoła i to co tam się dzieje nie należy do niesamowicie kreatywnych rozwiązań. Klisza goni kliszę. Jak pamiętacie filmy, o nieudacznikach na uczelni, to jesteście w domu. Jest wtórnie. Fabuła jest wtórna.
To pierwszy problem tego filmu. Nie zaskakuje.
Kolejny problem to postacie, znane i... nie pasujące do siebie. Czy
Michael Wazowski był mądralą, idealnym organizatorem, czy raczej kolegą wielkiej gwiazdy wpadającą w kłopoty?
Czy
James P. Sullivan to syn sławnego ojca, samolubny i nie okiełzany? Czy raczej wzór dla innych?
Czy
Randall Boggs to dobrotliwy kolega? Czy samolubny koleś?
Dodatkowo przemiany tych postaci są nie realne.

Kolejny problem. Wcześniejsza część bazowała na kreatywności, a także bohaterach w opałach i tym, że nie wiedzieliśmy co się zdarzy. Tutaj wiemy, czujemy to. Historia jest odtwórcza, nowi bohaterowie nieciekawi.
Humor czasem jest w porządku, czasem zawodzi.

Co jest dobre?
Przecudowna animacja, wszystko jest piękne. Humor czasem daje radę. Historia to ciągle nasi ulubieni bohaterowie. Film czasem do nas mruga, widzimy potwora wyglądającego jak Boo itd. Jednak, to za mało


Niestety nie mogę dać więcej 6/10. (chociaż dla mnie 5/10 i staram się być obiektywny).
Szkoda, na prawdę szkoda.

Bastek Gunpowder z Pigwą - czy firma wie co sprzedaje?



Gunpowder, herbatka zielona. Swoją nazwę wzięła (i tu się mogę mylić), od tego że okrągłe kulki są podobne do prochu strzelniczego.
Dla mnie przypominają małe muszelki ślimaczków... natomiast Bastek nie przypomina.
Faktycznie są lekko zwinięte te liście, ale wyglądają na sturlane w palcach, daleko im, do szarawo zielonych kuleczek.

Herbatka z pigwą brzmi zacnie. Lubię pigwę ma cudowny, słodki, miodowy smak.

Myślę, "może będzie dobra". Patrze na pudełko i wytrzeszczam oczy. Karzą parzyć dwoma metodami. Jedna, to zalanie wrzątkiem,druga to 60 stopniowe klasyczne parzenie.

To co prezentuje, to ta druga wersja. Jedak próbowałem obu.

1) Wersja 60: kolor słomkowo żółty wpadający w zieleń. Powinien być żółty ale w normie. Herbata pachnie pigwą, aromat zdaję się ok. Natomiast w smaku bardzo mało wyczuwalny. Smak herbaty też.
Nijakość. Dodatkowo aromat trochę przykrywa smak herbaty. Zaleta, nie jest to skrajny masochizm.

2) Wersja na gorąco: Przeparzona, gorzka, paskudna, nie pijalna, okropna, bez aromatu herbata. Nie pić i nie wpadać na takie pomysły

Susz duży, ale podejrzany. Aromat ulotny ale nie przeszkadzający. Jednak czy to uczciwy Gunpowder? Bardzo niska jakość

Jakość/smak: Wersja 60 4/10 - skrajna nijakość słaby smak, wersja gorąca 2/10 mówię jej nie!
Jakość/cena: Herbata do najdroższych nie należy, jednak ma bardzo niską jakość. Ocena 5/10

Podsumowując 4/10 - z serii nie polecam (chociaż można podnieść do 5/10 pijąc tylko w wersji 60)






Pu Erh Ying Yang (oxalis) -medytacja z herbatą

Od razu zaznaczę. Nie jestem obiektywny, pu erh to mój gatunek nr1. A to jest jedna, z moich ulubionych herbatek.

Co to jest pu erh... Z tego co pamiętam, jest to herbata poddawana powolnemu procesowi fermentacji. 5-7 lat to taki przeciętniak. Jest bardzo ceniona, ze względu na swoje właściwości. Oczyszcza, odchudza! I to na prawdę skutecznie. Smak ma lekko ziemisty, słodkawy i dość wyrazisty.


Testowana dziś mieszanka, należy do moich ulubionych. W aromacie, jak i w smaku jest doskonała. Aromat to słodycz, wiśnie,  drzewo sandałowe. W tym słodycz jest miodowa. Aromat jest piękny.

Smak to wiśnia, słodycz, lekka ziemistość, ostrość curry. Inne nuty wyczuwam słabiej, jednak nie jestem profesjonalistą.


Polecam każdemu, liście są piękne i duże, a dodatki spore i widoczne. Susz ma średnią jakość (pu erh dobrej jakości jest bardzo drogi...). Napar jak widać intensywny, lekko czerwony.
Parzyć do trzech razy. 96 stopni, 1 parzenie do 4 minut potem dodajemy po minucie, w każdym kolejnym

Odchudzanie z pu erhem - w skrócie, pić po każdym posiłku dwie szklaneczki, miedzy posiłkami wodę. (będzie osobny wpis)




Jakość/smak 8,5/10 - dobra naprawdę dobra herbata do codziennego picia, genialny aromat i smak zaskoczy każdego. Chociaż ideałem nie jest ( o moim ulubionym pu erhu będzie;)

Jakość/cena 7,5/10 Doba jakość cena to 7 zł za 50 gram. Nie jest źle polecam:)

Ocena ogólna 8/10



Skład
czerwona herbata pu-erh (5-7 lat, min. 83%)
kawałki drzewa sandałowego
wiśnie
kurkuma
kwiatki jaśminu
płatki róży
pączki róży
liście curry
aromat

środa, 17 lipca 2013

Lapsang souchong – herbaciany fetysz będący dziełem lenistwa. (Oxalis?)


Przed i po zaparzeniu 
Po zaparzeniu liście są czarno zielonkawo brązowa bardzo ładne

Przed zaparzeniem ładne duże czarne liście



Jest to herbatka fetysz. To jak by ubrać parę wysuszonych listków, w lateksowe stroje i biczować pijącego. Jednak to przyjemny fetysz.

Od początu...

Lapsang jest efektem ludzkiego lenistwa. Co zrobić jak liście są wilgotne i trzeba je wysuszyć szybko? Kładzie się je nad ogniem, a dokładnie żarem i suszy. Drewno cydrowe lub sosnowe nadaje aromat herbacie... Specyficzny aromat, ja bym go nazwał oscypkowym lub markelowym. (nie da się pomylić z inna herbatą)

Aromat odstrasza i jest bardzo mocny, zapach czasem wypełnia całe pomieszczenie. Ze wsząd słychać „boże jak ty może to pić”.

Natomiast wędzoność jest w smaku czymś niesamowitym. Jest słodkawa i wielowarstwowa. Dodatkowo idealnie ta herbata pasuje do mleka i łyżeczką lub dwiema łyżeczkami brązowego cukru.

Liście są duże i praktycznie czarne.

Ponoć to ulubiona herbata Winstona Churchilla pił ją do cygara;)

Jakość/smak 8/10 nie do codziennego picia, dość ciężka przeszkada aromat, ale jestem fetyszystom:) (jeżeli aromat taki bardzo odstrasza, podejdziesz do tej herbaty jak kot do jeża, odejmij sobie 2 punkty)

Cena 7/10 7zł za 50g, trochę jest ale tragedii nie ma.

Ocena ogólna - pić ! 7,5/10

wtorek, 16 lipca 2013

Loyd Earl Grey - dlaczego nie


Sieka sieka sieka.... tak jak saga z torebki, to nie jest dobry sypaniec

Sieka.... nic dodać, nic ująć

Zakupiłem tą herbatkę w dobrej wierze. Po za tym stwierdziłem, że nie można zepsuć czegoś tak łatwego jak Earl Grey. Cena 5,70 zł zachęcała. Ładne opakowanie też. Natomiast nie zachęcała długość parzenia... ok 5 minut dla czarnej herbaty? Coś jest nie tak. Powinny być 3-4 minuty. Zaparzyłem i wiem o co chodzi. Dla mnie ta herbata to oszustwo, zamiast olejku bergamoty jest coś co go udaje. Smak beznadziejny, herbata bardzo złej jakości. Jedyne co to zapach jest w miarę ok, ale jednak coś jest w nim nie tak... Czuć cytryną (zapach bergamoty jest bardzo charakterystyczny), mało bergamotki.

Susz jest łamany, z dużą ilością patyków, wygląda jak torebkowa sieka...

Podsumowanie:
To nie Earl Grey, albo Earl Grey ale bardzo kiepskiej jakości.

Pić wypije jednak nie polecam nikomu.
A zalety? Ładne opakowanie.
(jakość 3/10, cena/jakość 5/10)
4/10 - w ostateczności się napiję

Czy stary aparat może dać dużo radości?

 Czy stary aparat może dać dużo radości? Oczywiście że tak. W czasach gdy królują cyfrówki szczególnie w postaci Sony Alfa, zapomina się o czymś co istniało jakiś czas temu. Zapomina się o wyjątkowości zdjęcia!  Jak byłem małym dzieckiem, mama chociaż niezbyt bogata pozwoliła sobie na zrobienie mi i bratu zdjęcia na koniku, przez ulicznego fotografa. Było to zdjęcie polaroidem. Co było wyjątkowego w takim zdjęciu? Mam go do dziś. Co się dzieje z waszymi zdjęciami cyfrowymi? Prawdopodobnie giną wśród milionów fotek, są bo są, dają cudowne wspomnienia ale to nie są te jedyne zdjęcia.

Trochę leję wodę, ale przedstawiam zdjęcia, które są pierwszymi fotkami zrobionymi przezemnie aparatem z mojego dzieciństwa:)


Iwonka jedno z pierwszych zdjęć
Iwonka jedno z pierwszych zdjęć
Mój kotek Fredka:) uczę się światła
Mój kotek Fredka:) uczę się światła
Zlot panie i panowie^^
Zlot panie i panowie^^

Sobotni wypad na rybki
Sobotni wypad na rybki


Sesja dnd 4ed
Sesja dnd 4ed
Iwonka
Iwonka

poniedziałek, 8 lipca 2013

Od nowa^^

Wszystko zostało usunięte:)
Chcę zacząć, zupełnie od nowa. Szczególnie dlatego, że stałem się bardziej osobą publiczną i moje wypociny może będzie czytało więcej niż k4ludzi miesięcznie;) (wliczając mnie).

Będzie tu się pojawiać parę spraw:
- Trochę o grach komputerowych;) Szczególnie seria "Gram na macu"
- Trochę o rpg na luźno i na trochę mniej luźno
- Trochę materiałów
- Seria "Nie potrafię robić zdjęć", czyli moje marne zdjęcia robione Polaroidem.
- Około growe
- Około projektowe
- Planszówki
- Wydarzenia
- Filmowo- serialowe
- Muzyka^^
- Tematy książkowe
- Tematy komiksowe:)
- O piwie:)
- O herbacie
- inne;)

We wszystkim jestem cholernie słaby;) więc nie traktujcie mnie do końca poważnie^^

Zaczne od relacji ze zlotu pewnej grupy rp;), jak tylko zeskanuje zdjęcia:)