Nie traktujcie tego tekstu jak recenzji. Mówię od razu, nienawidzę tego smaku... Chodzi o biszkopty w piwie. Na nieszczęście, Książęce Burgundowe, idzie w tym kierunku.
Czym jest to piwo? Kolejny nudny do granic możliwości lager, miał w założeniu zostać zastąpiony trójsłodowcem. Marketingowcy stwierdzili, że okres wydania jest zimowy, więc trzeba coś dodać... no i dodali, dziką różę. Brawo za odwagę, kolejny lager... tyle że z dżemem.
Słodki, lekko korzenny smak, w tym wypadku łączy się z biszkoptami. Wszystko psuje mocna alkoholowość, lub nie tyle mocna, co nie pasująca do kompozycji.
Zapach 2,5/5 - Karmel, biszkopt, lekka wanilia, wyraźny słód. Chmiel? Tradycyjnie biednie.
Wygląd 3/4 - Dobra, kolor jest ładny, wyrazisty.
Piana 2,5/4 - Śliczna, drobna, a po chwili całkowicie znika.
Odczucie w ustach 2/6 - Wysycenie, tradycyjnie za duże. Nie rozumie, czy im zależy na bólu brzucha? Alkohol bardzo przeszkadza, nie wypiłem do końca.
Ogólne wrażenie 2/6 - Nie, nie, nie... Niech zginie zapomniane.
Ocena Końcowa 18/40Nie jest to subiektywne, ten styl, ten smak, to całkowicie nie moja bajka. Tortura prawie taka sama, jak przy Grands Porter z Papryką. Nie polecę nikomu... jednak może to fakt, że nienawidzę tego smaku, szczerze i z całego serca... Być może, to coś dla was?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz